IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 [Anglia]Gentleman o duszy punka.

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Anglia
Admin
Anglia

Liczba postów : 2
Join date : 20/08/2015

[Anglia]Gentleman o duszy punka. Empty
PisanieTemat: [Anglia]Gentleman o duszy punka.   [Anglia]Gentleman o duszy punka. EmptyPon Sty 18, 2016 2:43 am
Nazwa kraju: Anglia

Imię i nazwisko: Arthur Kirkland

Wiek: 18

Klasa: III, oddział licealny

Grupa zajęciowa: Ogólna

Powód przystąpienia do danej grupy:
Pragnie zgłębić wiedze z jak największej liczby dziedzin, więc nie ogranicza się do jednej ich grupy. Stara się zdobyć równą ilość informacji z każdego działu nauki.

Charakter postaci:

Spotykając go po raz pierwszy widzimy przed sobą spokojnego gentlemana, który wydaje się być zamknięty w sobie. Jest odizolowany od innych i utrzymuje ten stan, poprzez częste używanie sarkazmu, który nie zawsze może być zrozumiany, co prowadzi do postrzegania go jako osoby złośliwej. Jednak, jak prawdziwy gentleman jest miły dla kobiet, chociaż ich obecność często go zawstydza, co sprawia, że wydaje się działać nieco sprzecznie.
Nie wyraża swych emocji bezpośrednio, a gdy zdarzy się mu tak uczynić, natychmiast im zaprzecza, będąc zawstydzonym własną otwartością. Nie ufa ludziom przez wiele czynników pochodzących z przeszłości, nie chce więc być od nich zależny, ani też pokazywać im swych słabych stron. Stara się pokazać siebie jako osobę silną, samowystarczalną, przez co odsuwa innych od siebie, skazując się na samotność.
Wydaje się to być sprzeczne z opiekuńczością, jaką wyraża wobec osób młodszych. Zwłaszcza przy dzieciach zachowuje się bardzo uprzejmie i spokojnie. Nie wydaje się być wtedy tak zamknięty w sobie, okazuje wiele ciepła. Zdarza się też im doradzać, jednak nie zawsze robi to bezpośrednio. Gdy na kimś mu zależy nie chce go krytykować, więc jedynie delikatnie sugeruje mu wady danego rozwiązania, używając do tego również ironii, by osoba sama zrozumiała błędy, a nie została wprost skrytykowana. Problem pojawia się, gdy ktoś tego przekazu nie rozumie. Trudno też znosi utratę kogoś bliskiego, choć to ukrywa, co czasem daje wrażenie, jakby mu na tej osobie nie zależało, bo nie okazuje tęsknoty, czy też nie rzuca wszystkiego, by spędzić z kimś czas. Ludzie przez to się od niego odsuwają, nie czując się dla niego wartościowymi. On zaś naprawdę ceni swych nielicznych przyjaciół, jednak nie wyraża tego wprost.
Z powodu swej samotności wydaje się uciekać w odrealniony świat, którego nikt nie potrafi zrozumieć. Sięga do dawnych wierzeń kraju swego pochodzenia, by zaczerpnąć z nich choć odrobinę nadziei. Nikt nie chce być sam. Nikt nie chce czuć, że całe życie spędzi w samotności. Więc nawet iluzja przyjaźni czy iluzoryczni przyjaciele stają się pajęczą nicią, po której próbuje się wyjść z otchłani, nawet, jeśli na jej końcu znajdowałby się pająk. W jego umyśle istnieje to, co dla innych jest niewidzialne. Wszelakie mity są realne dla jego oczu. Nie jest wiec samotny, nie jest sam. Nawet, jeśli nie ma przy nim żadnego człowieka.
Jednym z największych paradoksów w jego charakterze jest to, iż mimo że wydaje się być idealnym gentlemanem, skrywa w sobie dusze buntownika, punka. Często można zauważyć to poprzez sposób jego ubierania się podczas nieoficjalnych spotkań. Dawniej zdarzało mu się tez łamać niektóre zasady, jednak zrozumiał swe błędy i stara się przed nimi ustrzec innych, co często wygląda jak wywyższanie się nad młodzież, którą mógłby kontrolować. On jednak chce jedynie o innych zadbać, ale nie robi tego bezpośrednio. Sam też potrzebuje wolności, która jest dla niego rzadkością, gdy wciąż trzyma się zasad i manier, które wpojono mu dawniej.

Wygląd postaci:

Aparycja młodzieńca całkowicie odpowiada opisowi gentlemana, nie zdradzając ukrytej w jego sercu siły. Jest średniego wzrostu, nie górując nad zbyt wieloma osobami, jednocześnie niewielu pozwalając górować nad sobą samym. Pod jego ubraniem nie widać zbyt mocno zarysowanych mięśni, jednak nie można również nazwać go wątłym. Można domyślać się jego siły, jednak nie doceniając jej. Wydaje się być po prostu szczupłym, zdrowym młodzieńcem, bez żadnych problemów z wagą czy innymi czynnikami fizycznymi. Pozbawiony jest fizycznych defektów, wyglądając dość pospolicie.
Dopiero przyjrzenie się szczegółom pozwala dostrzec jego wyjątkowość. Jego twarz wydaje się wyrażać jednocześnie wiele emocji i nie wyrażać nic. Jest delikatnie pociągła, jednak policzki wydają się być miękkie i ciepłe. Oczy posiadają delikatny, zaokrąglony kształt i barwę szmaragdu, pełną blasku nadziei. Otaczają je czarne rzęsy o dość zwyczajnej zarówno gęstości jak i długości, lecz właśnie takie najlepiej podkreślają kolor tęczówek, nie zwracając na siebie uwagi i nie dominując nad samymi oczami. Nos również jest zarysowany delikatnie. Wydaje się być uroczo zadarty, nadając młodzieńcowi nutę buntownika, pośród doskonałej aparycji gentlemana. Usta zaś są wąskie, jakby ukrywały zawstydzony uśmiech. Tym, na co większość osób zwraca uwagę są głównie brwi o zwiększonej względem większości społeczeństwa gęstości. Są one dość ciemne i zajmują więcej miejsca niż takiż to twór zwykle raczy zajmować. Jednakże są one od siebie czysto oddzielone i ich włoski układają się prosto do zewnętrznej strony twarzy, przywodząc na myśl dobrze zadbaną sierść krótkowłosego, ciemnego kota, choć zmoczone czy też uniesione poprzez mechanizmy odpowiadające za gęsią skórkę czy też ukazywanie innych negatywnych emocji, mogą nieco zdawać się podobnymi do maleńkich skrzydeł demona. Zaś cała jego jasna twarz okolona jest włosami w kolorze dojrzałego zboża i równie jak ono każdy włos wydaje się przejawiać własną, niezależną osobowość i egzystencję, nie poddając się próbom ułożenia go względem innych włosów. Buduje to efekt harmonii chaosu, gdy każdy obiekt ma inne położenie, acz wydaje się być idealnie dopasowany do reszty. Te zaś włosy sięgają nieco poniżej jego uszu o delikatnym kształcie, niezbyt zwracających na siebie uwagę. Zaś z przodu grzywka spada na opisane wcześniej brwi, delikatnie zakrywając ich egzystencję.
Ważnym szczegółem są również dłonie, które wydają się być nieco delikatniejsze niż te należące do innych mężczyzn. Nie mogą one jednak zostać nazwane „kobiecymi”. Palce są długie, zaś skóra czysta i pozbawiona skaz. Dłonie te zaś są zręczne i stad wynika ich wygląd. Nie trzymają zbyt ciężkich przedmiotów, które mogłyby je uszkodzić czy zniekształcić, jedynie filiżankę herbaty, do której uszka tak idealnie pasują smukłe palce. Również wiele zainteresowań młodzieńca, związanych ze sztuką użytkową, jak ukrywane przez niego robótki ręczne, wymagają zręcznych i długich, nie zaś silnych palców, które mogłyby być problemem w tej dziedzinie.
Choć wydaje się on być bez skazy, zupełnie przeciętny, to jednak istnieje w nim ukryta siła. Jego stonowane, ciężkie ubrania ukrywają jego prawdziwy kształt. Posiada on delikatnie zarysowane mięśnie, którymi jednak nie chwali się zbytnio, pozostawiając je dla siebie, jako pewność, iż nie jest słaby, lecz również jako ukrytą broń przed tymi, którzy za takiego go uznają i nie będą spodziewać się możliwości zaprzeczenia takiej tezie. Posiada on również wiele mniejszych, lub większych blizn nabytych w dzieciństwie czy w innych momentach chwilowej, czy dłuższej utraty kontroli nad sobą czy tez poddania się prowokacji. Potrafi on użyć siły, której się po nim nikt nie spodziewa, lecz nie zawsze wychodzi mu to na dobre.

Relacje:

Francis Bonnefoy (Francja):
Pamięta go z czasów swego dzieciństwa. Gdy ujrzał go pierwszy raz nie był mu wrogo nastawiony. Być może nawet go lubił. Ot, dziecinne sprzeczki, dziecinne zabawy. Nic, co powodowałoby nienawiść, lecz jeszcze zbyt delikatne i ulotne, by nazwać to przyjaźnią. Jednakże poznany wtedy chłopiec stał się młodzieńcem o zupełnie odmiennym spojrzeniu na świat, obracającym się w innych kręgach. Czasem wydawał się być zbyt władczy, jakby chciał sprawić, że szmaragdowooki stanie się jego marionetką na zbyt krótkich sznurkach. Czasem udawało się te sznurki zerwać, lecz miejsce ich mocowania leżało w sercu, które już nigdy nie wróciło do dawnego kształtu. Później nadeszły czasy, w których należało mu pokazać jak bardzo się mylił, uważając siebie za lepszego, wbić go w ziemię i pokazać ból poniżenia. Z dnia na dzień wszystko się zmieniało, obojętność, stanie się marionetką, przyciskanie butem do ziemi znienawidzonej twarzy. Potem zaś nie było już powodów do walki, obaj z niej wyrośli, rozumiejąc jak mogła być bezsensowna i jak ważne może być współpraca. Lecz wspomnień nie da się wymazać, a rany w sercu goją się zbyt długo. Podchodzi więc do tego młodzieńca nieufnie, z rezerwą, łatwo dając się prowokować, czasem też prowokując znów popadając w spiralę obłędu i bezsensownej walki.

Alfred F. Jones (USA):
Różnica wieku między nimi może nie jest tak wielka, by widział jak stawiał pierwsze kroki, jednak prawdopodobnie był dla tego chłopca jednym z pierwszych wspomnień. Będąc nieco od niego starszym, czuł się za niego odpowiedzialny. Być może aż za bardzo. Martwiąc się o niego, wciąż był przy nim, gdy tylko mógł. Zbyt rzadko jednak, by szybko dorastający młodzieniec mógł to zrozumieć. Po prostu pojawiał się, zauważywszy, że chłopiec pakuje się w kłopoty, próbował go powstrzymać. Cóż, mogło to zostać odebrane jak wtrącanie się w nieswoje sprawy, czy ograniczanie cudzej wolności. On jednak chciał widzieć uśmiech osoby, którą traktował jak młodszego brata. Osoba ta jednak nagle uznała, że jego opieka jest wymuszona, niepotrzebna i ograniczająca, a wyraziła to w sposób, który na zawsze odbił się w psychice ich obu. Minęło nieco czasu, a on nie umiał nienawidzić kogoś o tak niewinnych oczach. Niezależnie co się działo, chciał być po jego stronie, mając nadzieję, że to coś zmieni.

Matthew Williams (Kanada):
Widział go często w pobliżu Alfreda. Jednakże wydawał mu się być tak niewinny, drobny i ulotny, że nim również chciał się zająć. Nie było to jednak łatwe. Chcąc się do niego zbliżyć widział zaborczy wzrok osoby, z którą równie wiele go łączyło jak dzieliło. Widząc jak Matthew trzyma kurczowo swymi małymi dłońmi ubranie Francisa, czuł się odrzucony, wręcz podobny potworowi, przed którym kryło się to dziecko. Jednak, gdy poświęcał uwagę jedynie Alfredowi czuł, jakby odrzucał światło ukryte w fiołkowych oczach. Nie wiedział więc, co powinien czynić. Doprowadziło to do kolejnych konfliktów z błękitnookim młodzieńcem o falistych włosach, którego uznawał za powód swego cierpienia. Czy to właśnie on wpajał strach w to małe serce? Wkrótce jednak fiołkowe oczy spojrzały ku niemu, a on mógł ująć dwie maleńkie dłonie, zarówno należącą do Alfreda jak i Matthew’a. Nie wiedział jednak, czy młodszy przybył do niego, bo tego chciał, czy inny był ku temu powód. Czuł też pojawiający się w oddali pełen nienawiści wzrok szafirowych oczu. Czyżby przyjaźń z młodszym z chłopców uznana była za kradzież przyjaciela? I jak bardzo musieli być sobie podobni, że obaj chcieli opiekować się młodszymi istotami i to jeszcze wybierając te same istnienia? Wiele rzeczy potoczyłoby się inaczej, gdyby o tym wiedzieli… A tak czasem on, czasem drugi z młodzieńców zajmował się tym dzieckiem, które wciąż wydawało się zmieniać, upodabniać do nich obu w pewien harmonijny sposób. Gdy starszy z tych chłopców zaczął przyjaźnić się z młodzieńcem o falistych włosach, zbuntował się przeciw szmaradgowookiemu. Zaś młodszy… Młodszy wydawał się być obojętny na cały świat, a świat stawał się obojętny na niego. Młodzieniec nawet nie zauważył, gdy chłopiec znikał, dorastał, zbliżał się do jego, można to nazwać, wroga. Jednak, gdy go widział, czuł ciepło w sercu, choć nie zawsze je rozumiał, czasem też mylił braci. Ale obaj byli dla niego niezmiernie ważni.

Peter Kirkland (Sealand):
Z tymże dzieckiem łączą go więzy krwi, jest jego prawdziwym bratem, którego szukał całe życie, nim on się narodził. To jego namiastkę szukał w starszych od niego osobach, chcąc być dla nich starszym bratem. W końcu marzenie się spełniło, gdy błękitne oczy spojrzały na niego, a małe dłonie pociągnęły jego włosy. W końcu mógł ujrzeć jak jego prawdziwy młodszy brat stawia pierwsze kroki, jak niepewnie wypowiada jego imię. Mógł nauczyć go nazywać siebie starszym bratem. Jednak niektóre rzeczy są rodzinne. On również szukał „idealnego brata”, nie znajdując go jednak w zielonookim, często go ignorując i przyjaźniąc się z tymi, których on wcześniej nazywał swoimi młodszymi braćmi. Chciał być mu równy, bez łatki młodszego. Jednak wciąż nie był wystarczająco odpowiedzialny. Młodzieniec więc dbał o niego, starając się nie ograniczać jego samodzielności, nie chciał nigdy ujrzeć nienawiści w jego oczach. Czasem więc wydawał się być chłodny, czasem zaś nadopiekuńczy. Trudno mu było znaleźć złoty środek. Wiedział jednak, że nikomu nie pozwoli skrzywdzić tego dziecka i najgorszym jego koszmarem była wizja łez w tych maleńkich oczach.

Honda Kiku (Japonia):
Potrafiąc docenić piękno ciszy, cieszył się z momentów gdy z ta osoba mógł podziwiać otoczenie, milczeć czy zastanawiać się nad rzeczami, których sam by nie zauważył, a których piękno on mu odsłaniał. Podziwiał jego inteligencję i stonowanie. Wiedział też, że przy nim nie musi udawać kogoś kim nie jest. Ta delikatna ulotność chwil ciszy czy rozmów o tym, co wydaje się być jedynie metafizyczne sprawiały, że czuł się w pewien dziwny sposób szczęśliwy. Zdarzały się czasy, gdy obaj wpadali w „złe towarzystwo” stając naprzeciw siebie, zamiast się przyjaźnić. Lecz żaden z nich nie potrafił drugiego nienawidzić. Tak więc pozostawali na tej cienkiej granicy relacji, których nie ważyli się nazwać przyjaźnią, nie ważyli się uznać, że tak bardzo sobie ufają, jednak wiedzac, że nie są jedynie mijanymi cieniami.

Wang Yao (Chiny):
Geniusz, któremu zazdrościł tak wielu rzeczy. Podziwiał go, lecz czasem nie mógł jedynie patrzeć na jego sukcesy, czasem pragnął je przejąć, zniszczyć. Miał czasy swego buntu, zniszczenia, które siał i którego ten młodzieniec o delikatnych oczach stał się ofiarą. Dopiero później zrozumiał swój błąd. Również przy bliskich tegoż młodzieńca, których udało mu się poznać, czuł konieczność opieki nad niewinnymi istnieniami. Widząc z jakim podziwem na niego patrzyli, chciał, by oczy choć jednego z nich zwróciły się ku niemu. Tak więc otoczył swa opieką jednego z jego młodszych braci, który szybko stał się mu podobny, oddalił się więc od swego prawdziwego brata. Zielonooki widział jego smutek, lecz zazdroszcząc mu prawie wszystkiego nie przejął się tym. Lecz wkrótce dziecko, które ku niemu lgnęło, powróciło ku swej prawdziwej rodzinie. Chcąc więc nadal się z nim przyjaźnić, starał się poprawić relacje z genialnym Azjatą, by nauczyć się tego, co on opanował, a dla niego samego było czymś wyjątkowym. Obserwował go jak opiekuje się licznym rodzeństwem i nauczył się od niego jak uszczęśliwić tych, którzy są dla niego wyjątkowi.

Wang Jia Long <Wong Kha Loung>/ Li Xiao Chun <Lei Siu Chun>/ Wang Leon / Li Leon (Hong Kong) [Imię zostanie poprawione jak pojawi się Hong Kong i poda odpowiednie, te były najczęściej używane w danych znalezionych w sieci]:
Urocze, choć ciche i zdystansowane dziecko. Właśnie jego tak bardzo zazdrościł Wangowi. Młodego geniusza, który wydaje się być wielkim skarbem. Zaczął okazywać mu swe jakże zwykle ukryte emocje, starał się, by zbliżył się on ku niemu. Tak też się stało. Powtarzał jego słowa, przekręcając je nieco, czasem nawet wakacje, zamiast w domu rodzinnym, spędzał u niego, jakby to jego był bratem, nie zaś swego prawdziwego krewnego. Jednak nadal wydawał się być obojętny. Zielonooki podziwiał go i chciał go zatrzymać przy sobie. Młodzieniec jednak znów zwrócił się ku prawdziwej rodzinie, stając się łącznikiem między swym bratem, a zielonookim. To on właśnie pomógł im załagodzić swe relacje i stał się początkiem zgody.

Roderich Edelstein (Austria):
Tej osoby nie zna zbyt dobrze. Czasem przewija się w jego życiu, głównie w tych gorszych chwilach. Wydaje mu się być po prostu obojętny, jak cień, który czasem się pojawi, lecz trudno zauważyć jego genezę. Czasem mu pomagał w trudnych chwilach, czasem zaś był po stronie jego wroga. Lecz nigdy nie okazywał mu żadnych emocji. Był. I tyle tylko mógł o nim powiedzieć.

Gilbert Beilschmidt (Prusy):
Młodzieniec ten wydawał się przejmować kontrolę nad wszystkim, co tylko znalazło się w zasięgu jego wzroku. Często też wykorzystując ku temu innych ludzi. Chodził za Francisem, który dla Arthura wydawał się być wrogi, więc też każdy, kto wybrał przyjaźń z nim takim się stawał. Gilbert nie tylko pomagał temu wrogowi, lecz czasem też z własnej zachcianki stawał się koszmarem. Lecz jego siła mogła być wykorzystana dwojako. Nie zawsze był „tym złym”, czasem stawał się nieoczekiwanym sprzymierzeńcem, gdy zauważył, iż mają wspólnego wroga. Relacje te więc trudno określić. Zielonooki zawsze będzie trzymać dystans, ujrzawszy szkarłatne oczy, lecz potrafi dostrzec w nich przyjazną iskrę.

Antonio Fernandez Carriedo (Hiszpania):
Czasem jest tak, że po prostu chcesz mieć to samo co ktoś inny. Nie taką samą rzecz. Tą, która właśnie spoczywa w czyjejś dłoni. Właśnie z tą osobą pojawiał się ten problem. Wyciągnięcie dłoni po tą samą rzecz, do tej samej osoby. Ciągłe przepychanki słowne, bijatyki, bez większego celu, gdy nic się nie zyskiwało. Ale tak po prostu musiało być. Tracili więcej rzeczy niż zdobywali, zwykle po prostu będąc w przeciwnych obozach. Lata mijały i potyczki musiały się zakończyć. Choć tenże młodzieniec wydaje się być po prostu zbyt wesoły i niewinny, by kogokolwiek skrzywdzić, to zielonooki nosi w swej pamięci dowody na to, że jest inaczej i zachowuje do niego dystans.

Pedro José Chaves Henriques (Portugalia):
Zdarzały się czasy, gdy obaj mieli problemy z młodzieńcem wymienionym wyżej. Dzięki wspólnym kłopotom musieli się do siebie zbliżyć. Często więc pomagali sobie wzajemnie i nadal pamiętają o tej kwestii. Trudno to nazwać wielka przyjaźnią, jednak relacja ta jest czymś więcej niż zwykłe koleżeństwo czy też pozyskiwanie korzyści, stawiając czoła jednemu wrogowi.

Dodatkowe zainteresowania:
Często czyta książki o dawnych czasach i rzeczach z nimi związanych. Dotyczy to również tajemnic tamtych czasów i rzeczy wtedy zakazanych. Posiada książki o „sztukach tajemnych” jak to dawniej nazywano rzeczy z pogranicza nauki i metafizyki, nazywane często magią. Można więc czasem ujrzeć jak próbuje sprawdzić czy księgi mają rację i wypróbować zawarte w nich sposoby na spełnienie swych mniej lub bardziej przyziemnych pragnień. Lubi też, choć się temu nie przyzna, tworzyć drobne, użytkowe piękno jak wyszycie czegoś, ozdobienie materiału haftem. Zdarza mu się też próbować swych sił w przygotowywaniu ciekawych tworów kulinarnych, które dla niektórych są wyjątkowe, dla innych zaś wydają się być koszmarem.
[Anglia]Gentleman o duszy punka. Tumblr_inline_mfuncrVRlI1r2uwvd
Powrót do góry Go down
 
[Anglia]Gentleman o duszy punka.
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Największa Światowa Akademia :: Informacje :: Karty Postaci-
Skocz do: